wtorek, 6 sierpnia 2013

"Msza po staremu się odprawia"

Benedyktyni tynieccy opublikowali w 2009 r. interesującą, a może nawet klasyczną pozycję spod pióra ojca Pawła Sczanieckiego O. S. B., mianowicie "Msza po staremu się odprawia". Pierwsze jej wydanie ukazało się w 1967 r. staraniem wydawnictwa Znak. Oto prezentacja tytułu:

"Klasyczna już publikacja o. Pawła Sczanieckiego z 1967 r. na temat liturgii mszalnej w dawnej Polsce. Ojciec Paweł pisze o dawnych obyczajach mszalnych, szatach i księgach liturgicznych.
Czytając rozważania autora dochodzimy do wniosku, że, faktycznie Msza po staremu się odprawia, chociaż od pierwszej Mszy na naszych ziemiach upłynęło ponad 1000 lat. Książka napisana niezwykle barwnym językiem.

Jako historyk ojciec Paweł pokazuje swym czytelnikom, jak to po "dawnemu liturgia się odprawiała", a także, że właściwie nieustannie, nie tylko w okresach wielkich reform czy odnowy, jak te po Soborze Trydenckim, czy w naszych czasach - Watykańskim II, pojawiały się nowe i znikały stare zwyczaje. Jedne trwały krótko i zanikły bez śladu, inne po latach wracają, jak choćby ołtarz otoczony przez uczestników świętych obrzędów. Taki obraz przekazały nam najstarsze przedstawienia Mszy Świętej odprawianej na naszej ziemi. Z tego opisu wyłania się nie tylko obraz, jak to kiedyś 'po staremu" Msza się odprawiała, ale coś jeszcze ważniejszego.  Wydaje się, że ojciec Paweł sięgnął po tytuł swej książki do Rodziny Połanieckich dlatego, także, że w pamięci mu utkwiły ostatnie słowa refleksji bohatera tej powieści - "Msza po staremu się odprawia, jakby w niej jednej była wieczysta niepożytość". W istocie rzeczy chyba tym najbardziej mu zależało, aby samemu odkryć i swoim czytelnikom to pokazać, że wszystkie ryty Mszy Świętej i związane z nimi zwyczaje jedynie temu służą, by ową "wieczystą niepożytość" wyrazić i do niej prowadzić, i że tak naprawdę, mimo wszelkich zmian, od czasów Wieczernika "Msza po staremu się odprawia". - Posłowie, Jan Andrzej Spież OP".




* * *

Zobacz także komentarz z opracowania "I dziś Msza po staremu się odprawia":

Dla wielu najsłynniejszym fragmentem Rodziny Połanieckich jest ten, w którym sam Połaniecki będąc w kościele i widząc wychodzącego do Mszy kapłana rozmyśla o tym, jak to wszystko przemija, a Msza ciągle po staremu się odprawia: 
Tymczasem zajechali i obszedłszy kościół weszli bokiem do zakrystii, nie chcąc przeciskać się przez tłum. Panie siedziały w bocznych ławkach, tuż przed stallami. Pan Pławicki zajął ławkę kolatorską, w której byli tylko państwo Jamiszowie: on, człowiek wyglądający bardzo staro z twarzą inteligentną i zgnębioną; ona, kobieta dobrze pod sześćdziesiąt, ubrana niemal tak jak panna Marynia, to jest w suknię perkalową i słomiany kapelusz. (…). Potem wyszedł ksiądz ze mszą. Na widok tej mszy i tego kościółka pamięć Połanieckiego znów wróciła do lat dziecinnych, gdy bywał tu z matką. Mimo woli rodziło się w nim zdziwienie, jak dalece na wsi nic się nie zmienia, prócz ludzi. Jednych składają na księżej grudzi, drudzy się rodzą, ale nowe życie podstawia się w dawne formy, i kto przyjeżdża po długiej niebytności, z daleka, temu się zdaje, że to wszystko, co poprzednio widział, było wczoraj. Kościół był ten sam; nawa była równie pełna płowych głów chłopskich, szarych sukman, czerwonych i żółtych chustek, oraz kwiatów na głowach dziewek; tak samo pachniało kadzidłem, świeżym tatarakiem i wyziewami ludzkimi. Za jednym z okien rosła ta sama brzoza, której cienkie gałązki wiatr, gdy się podniósł, rzucał na okno i przesłaniając je, napełniał kościół zielonawym światłem; tylko ludzie byli nie ci sami: część tamtych rozsypywała się sobie spokojnie w proch lub wydostawała się trawą spod ziemi; ci zaś, którzy zostali jeszcze, byli jacyś pochyleni, zgarbieni, mniejsi, jakby powoli zasuwali się pod ziemię. Połaniecki, który chlubił się tym, że unika wszelkich zagadnień ogólnych, a który w gruncie rzeczy, mając jakby niewyłonioną jeszcze dostatecznie z wszechbytu słowiańską głowę, zajmował się nimi mimo woli ciągle, myślał teraz, że jednak jest okropna przepaść między tą wrodzoną ludziom namiętnością życia a koniecznością śmierci. Myślał także, że może dlatego wszystkie systemy filozoficzne mijają jak cienie, a msza po staremu się odprawia, iż ona jedna obiecuje dalszy i nieprzerwany ciąg. 
Fragment ten, niedługo po zakończeniu obrad II Soboru Watykańskiego, we wstępie do swej książki pod znamienitym tytułem: Msza po staremu się odprawia, przypomniał o. Paweł Sczaniecki OSB, stwierdzając, że dzięki nadchodzącej reformie liturgicznej „żaden wnuk czy prawnuk Połanieckiego nie pomyśli, że msza odprawia się po staremu”. 

Przywołajmy jeszcze fragment z ostatniego rozdziału „Rodziny Połanieckich”: 
Lecz tym czasem zadzwoniono na sumę. W kościele znów dawne wspomnienia poczęły się Połanieckiemu cisnąć na myśli. Wszystko, co go otaczało, było takie jakieś znane, iż chwilami miał złudzenie, że był tu wczoraj. W nawie tak samo pełno było szarych głów chłopskich i zapachu tataraku; ten sam ksiądz celebrował przy ołtarzu, te same gałęzie brzozy poruszane wiatrem biły od zewnątrz w okno – i Połaniecki znów tak samo myślał, że wszystko mija – mija życie, mijają bóle, nadzieje, porywy, mijają kierunki myśli i całe systemy filozofii – a msza po staremu się odprawia, jakby w niej jednej była wieczysta niespożytość. 

Powyższe słowa skomentował, trzydzieści lat później, ks. Dariusz Olewiński w swej głośnej książce o Mszy świętej i Tradycji katolickiej: 
Sienkiewicz pisał te słowa w okresie nie mniej burzliwym i tragicznym dla Polski niż czasy obecne [chodzi o postępujący kryzys liturgiczny – przyp. B. K.]. Czyż słowa te nie tchną ponadczasową mądrością, łagodnym powiewem wiecznej świeżości, unoszącej się nad zgliszczami historii? Dziś Sienkiewicz nie mógłby napisać, że ‘msza po staremu się odprawia’, albo musiałby dodać, że tylko gdzieniegdzie… Czy Połaniecki powinien był myśleć, że również msza przemija, tak jak mijają ideologie i systemy filozoficzne? Czy Sienkiewicz zbyt pochopnie wyraził swoje może nierealne życzenie?
Kilka lat później, Paweł Milcarek, komentując te same słowa, dodał, że w niemal dziesięć lat po opublikowaniu książki o. Szczanieckiego, inny autor pisał z „rewolucyjną emfazą”, że Msza święta, taka jaka była znana Sienkiewiczowi już nie istnieje.